Quantcast
Channel: Stara panna i morze - blog Luizy Dobrzyńskiej » medycyna
Viewing all articles
Browse latest Browse all 10

Migawka z SORu

0
0

000Siedzę w poczekalni oddziału ratunkowego. Przed chwilą pogotowie przywiozlo tu moją mamę. Nie wolno mi z nią być – muszę czekać, aż pozwolą mi na chwile wejść. Z konieczności obserwuję rejestrację, podzieloną na dwa okienka „Zachorowania nagłe” i „Przyjęcia planowe”. Jest już północ. Do poczekalni wchodzi kobiecina w wytartych  łachach, z dwoma siatkami. Nie jest pijana i nie wygląda na osobę nadużywającą alkoholu. Trochę zabiedzona, z daleka widać, że bezdomna. Podchodzi do okienka nr 1 i po chwili słyszę podniesiony głos rejestratorki:
- Nie ma mowy! Pani jest tu co parę dni. Dopiero co dostała pani recepty.
- Źle się czuję. Jakieś gnojki wyrwały mi torebkę, w której miałam pieniądze i leki, a ja koniecznie ich potrzebuję.
- Kłamie pani! Kto by takiej coś wyrywał? Proszę wyjść bo zawołam policję.
- To niech pani woła, nie mam nic przeciwko temu.
Po chwili zjawia się lekarz dyżurny, młody chłopak w okularach.
- Tu nie noclegownia. A po leki niech pani przyjdzie w dzień do poradni.
- I tak ich nie wykupię, przecież mówię że ukradli mi wszystko, a opieka społeczna już tydzień spóźnia się z wypłatą zasiłku. Boję się być w nocy sama i bez leków, a w noclegowni mówią, że nie mają już miejsc.
Pan doktor wzrusza ramionami.
- Po co pani noclegownia? Jest ciepło, może pani iść na ławkę w parku albo pod most. My pani na pewno nie przyjmiemy.

Słucham tego wszystkiego i myślę sobie. Lekarzem już na pewno nie zostanę, ale na ulicę – kto wie – może trafię. Jak musi się czuć ta kobieta, znana już w tym szpitalu (wiedzą, że potrzebuje leków), przeganiana z miejsca na miejsce jak wiejski kundel? Z jednej strony rozumiem, że szpital to nie przytułek (choć pierwsze szpitale w tym właśnie celu powstały), a z drugiej – można było inaczej do tej kobiety przemówić. Szczególnie zaś powinien to umieć biały personel, dla którego pogarda wobec drugiego człowieka, nawet zarzyganego i zawszonego włóczęgi, powinna być obca. Z samej definicji tak być powinno. Tymczasem… szkoda gadać, ani się śni by tak było.
Gdy wychodzę, spotykam ją. Towarzyszy mu do przystanku nocnego autobusu, bo raźniej we dwie, gdy jest po pierwszej w nocy. Nie czuję od niej alkoholu ani brudu. Jest czysta, nawet paznokcie ma wyczyszczone. Rozmawia w sposób sugerujący pewne wykształcenie i inteligencję. Nie pytam, jak trafiła na ulicę, bo i tak serce mi się ściska z żalu. Żaden człowiek nie powinien być w takiej sytuacji.

Niejeden tu może powiedzieć, że… nie ma co się przejmować jakąś wykolejoną babą, która chciała wyłudzić nocleg w szpitalu. Przestrzegam: życie potrafi być złośliwe jak jasna cholera i ktoś, kto najmocniej gardził bezdomnymi biedakami, może niespodziewanie stać się jednym z nich. Przypomni sobie wtedy swoje słowa, szczególnie, gdy usłyszy je pod swoim adresem od jakiegoś nadętego ważnością smarkacza w białym kitlu. Wiem, że nie wszyscy lekarze są tacy. I nie wszystkie pielęgniarki to zmory. Przeciwnie nawet, bo znam to środowisko od podszewki i wiem, ilu wspaniałych ludzi pracuje w tych zawodach. Nie daj jednak Boże nikomu trafić na tych, co akurat należą do mniejszości.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 10

Latest Images

Trending Articles